Pomóż swoim Rodakom na Kresach Wschodnich i przekaż nam 1%!

W Drohbyczu I Truskawcu

SPOTKANIA
 

Kolejnym miastem na naszej trasie był Drohobycz , miasto –legenda , miasto wielu kultur , miasto naszego wielkiego artysty Bruno Schulza. W Drohobyczu Kresy mają swoich przyjaciół . Jednym z nich jest Pani Olga Pawłowska założycielka Fundacji św.Antoniego wspierającej wszystkich tych , którzy potrzebują pomocy . Są to zarówno dzieci z polskimi korzeniami , jak również dzieci ukraińskie z biednych rodzin. Kresy pomagają fundacji przede wszystkim paczkami z odzieżą , przyborami szkolnymi itp. Oczywiście na miarę swoich możliwości. Współpraca układa się pomyślnie , pani Olga często jest gościem Kresów. I to właśnie z nią i grupą młodzieży miałyśmy wracać do Krakowa przez Giebułtów , gdyż tam Ola wiozła młodych ludzi na całoroczna naukę w Zespole Szkół Zawodowych im. Wincentego Witosa. Wcześniej , ugoszczone obiadem w jednej z drohobyckich restauracji rozmawiałyśmy o sprawach związanych z Fundacją , o jej blaskach i cieniach. Ale nie za długo to trwało , gdyż kolejni przyjaciele Kresów – pan Jerzy Katryniak i pan Mirosław Segylyn dzwonili z propozycją krótkiego rekonesansowego wypadu do Truskawca , gdzie miałyśmy być gośćmi jednego z sanatoriów. Takich zaproszeń się nie odrzuca! Pojechałyśmy do Truskawca , do sanatorium położonego na wzgórzu wśród drzew , kilka kroków od starego lasu w którym bije źródło ze słynną Naftusią czyli leczniczą wodą mineralną. Po zakwaterowaniu i kolacji zaproszono nas na wieczorną przejażdżkę po Truskawcu. Ze starego , przedwojennego Truskawca , gdzie „do wód” udawała się śmietanka przede wszystkim lwowskiego towarzystwa , właściwie niewiele zostało. Kilka drewnianych , koronkowych wilii ,drzewa pamiętające „tamten czas” nazwa miejscowości i wspomnienia utrwalone w książkach i rodzinnych albumach. Dzisiejszy Truskawiec to wielopiętrowe sanatoria , dyskoteki , kawiarnie, restauracje i puby. I oczywiście pijalnie wód mineralnych , stara i nowa.

Proszę zauważyć w ile zdarzyło się w ciągu tego jednego dnia pobytu. Ile spotkań , ilu serdecznych ludzi , jaka gościnność. To są te walory wyjazdów ,których nie sposób zmierzyć . Ale to one powodują że pomimo rozmaitych niedogodności jedziemy do ludzi i miejsc , które są nam bliskie .

Kolejny dzień to znowu Drohobycz. Stary polski cmentarz dzięki ogromnemu zaangażowaniu Polaków dźwiga się z ruiny i opuszczenia. Wiele polskich grobów zostało odnowionych , powstał pomnik poświęcony pamięci polskich żołnierzy , którzy zginęli w Drohobyczu w czasie II wojny. Pozostało jeszcze wiele pracy , ale ambicją Polaków z Drohobycza jest uczynić ten cmentarz podobnym do Cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie. Życzymy im tego z całego serca!

Ziemia drohobycka jak podpłomyk zwrócona ku słońcu pisał w swoich wspomnieniach Melchior Wańkowicz. Drohobycz , miasto sklepów cynamonowych , zapachu fioletowych anemonów kwitnących w letnią ksiezycową noc , miasto Demiurga w którym mały żydowski chłopczyk widział swego groźnego ojca , spod którego wpływu nie umiał wyzwolić się nawet w swoim dorosłym życiu.

Bruno Schulz rozsławił to małe wówczas , galicyjskie miasteczko. W gimnazjum w którym uczył rysunku jest obecnie Wyższa Szkoła Pedagogiczna ,na domu w którym mieszkał pamiątkowa tablica w trzech językach , a na chodniku tabliczka … Miejsce gdzie zginął w przeddzień wyjazdu , zastrzelony przez przypadkowego Niemca. Pesymistyczny katastrofizm którym przesiąknięta jest jego poetycka proza to być może zwiastun tej nagłej , nie w czas , śmierci.

O godz 11, byłyśmy na mszy św. odprawianej w kościele parafialnym w języku polskim. Kościół był pełny , muzyka i znakomity głos organisty brzmiały głośno. Po mszy na dziedzińcu spotkanie z kolejnymi przyjaciółmi Kresów. Pan Adam Chłopek – prezes Zjednoczenia Nauczycieli Polskich na Ukrainie , dyrektor Polskiej Szkoły Sobotniej w Drohobyczu , działacz na rzecz odnowienia cmentarza i innych pamiątek polskich , pan Zbigniew Zawałkiewicz – znakomity przewodnik i pasjonat wszystkiego co w Drohobyczu polskie. Pan Mirosław – nasz przewodnik po Truskawcu i Drohobyczu i wielu innych którzy podchodzili do nas , witali , zapraszali do siebie. Tego nie sposób zapomnieć. Ostatnie spotkanie odbyło się biurze p.A.Chłopka. Biuro to mało powiedziane! To polski dom – pełen książek, obrazów , dom który gości dobrych ludzi działających w polonijnych organizacjach. Spotkałyśmy tam starsze panie , które po mszy św. przyszły by porozmawiać przy herbatce ,troszkę nawet poplotkować i poczuć się jak u siebie. Bo taka jest właśnie atmosfera tego domu – przyjazna , ciepła , serdeczna. A w piwnicy pięknie odrestaurowanej, zgromadził pan Chłopek pamiątki po Brunonie Schulzu ; stworzył tam małe muzeum poświęcone pamięci Artysty.

O godz 14-tej wyruszyliśmy wraz z młodzieżą w drogę powrotną. W pełnym słońcu , temperatura 32 stopnie . Wieczorem byliśmy w Giebułtowie , gdzie została młodzież i ich opiekunowie a my jeszcze kilanaście km i Kraków.

Ta podróż była okazją do spotkania się z ludżmi działającymi na Ukrainie na rzecz Polski i Polaków. Miałyśmy szczęście podziwiać ich zaangażowanie , ich pasję w działaniu. I ich wielkie serce , gościnność i szczerość. Z niektórymi z widziałyśmy się pierwszy raz , ale na hasło Kresy otwierały się wszystkie drzwi . I właśnie takie chwile zostają na długo w pamięci. Na zawsze. Organizacja tego wyjazdu nie była łatwą sprawą, ale się udało i było tak jak przedstawiłam to powyżej . Czyli pięknie.

Zrób z nami coś dobrego!

Skontaktuj się z nami i zobacz jak możesz pomóć. Pamiętaj, że czasem najmniejszy gest może wywołać lawinę dobra!